piątek, 3 sierpnia 2012

Rozdział 2

*Chace*

Naprawdę ich nie rozumiem. Niby kilka lat temu byłem podobny ale teraz...
Jakoś przestałem śmiać się tak często. Pewnie ma to związek z tym, że teraz na mnie spadł obowiązek ich wychowania.. Ehh.. Czasami mam dosyć zwyczajów Wojowników Słońca.
Tak naprawdę Blake i Jasmin nie są moim prawdziwym rodzeństwem. Dostałem ich pod opiekę kilka miesięcy temu, dokładniej w dzień mojej osiemnastki. Ale nie tylko na mnie spadł ten ciężar. Wszyscy moi rówieśnicy już dostali lub dopiero dostaną pod swoją opiekę młodych Sun'sów...
Ohh... Jestem beznadziejny. Pamiętam jaki był mój Opiekun... Zawsze potrafił nas pocieszyć,można było z nim porozmawiać... A ja? Nawet się  z nimi nie śmieję.

*Blake*

Kiedy już całkiem się opanowałem zauważyłem, że Chace intensywnie o czymś myśli. Rany...Jak ja się cieszę, że to jego znak pojawił się na moich obojczykach... Ale dobra. Już nie ważne...  Kiedy dotarliśmy do Ash'a, który przyjął właśnie formę samochodu zajęliśmy swoje miejsca.
Mówię, że swoje ponieważ nasz kochany Shoren zawsze miał identyczne wnętrze. Niezależnie od tego czy zwyczajni ludzie widzieli go jako poczciwego Fiata 126p, czarne Lamborghini czy nawet szkolny autobus. Siedzenia dostosowywał do naszych potrzeb. Na przykład kiedy byliśmy senni fotele robiły się bardzo miękkie i można było  położyć je do poziomu łóżka. Kiedy było gorąco kochany Ash, bo tak się nazywał nasz Shoren, sprawiał że przy każdym siedzeniu panowała odpowiednia temperatura dla siedzącego. Gdy mieliśmy ochotę na muzykę z dachu wysuwały się słuchawki z naszą ulubioną muzyką. Potrafił naprawdę wiele.
- Blake, słuchałeś mnie? - spytała zniecierpliwiona Jasmin, wyrywając mnie ze wspomnień.
- Przepraszam- wymamrotałem ze wzrokiem winowajcy - Możesz powtórzyć?
Trzynastolatka o kruczo-czarnych włosach westchnęła.
- Pytałam czy myślisz, że ona naprawdę jest jedną z nas... Bo jeżeli tak... Wiesz, że będę musiała oddać jej Seta, jeżeli sobie tego zażyczy?
No tak. Dlatego tak się zdenerwowała na wieść o tym, że ta dziewczyna może mieć nasz znak...
Set był istotą zmiennokształtną, która miała za zadanie spełniać zachcianki dziewcząt w "rodzinach"takich jak nasza. Mówiąc rodzina mam na myśli opiekuna i jego wychowanków. Czyli tak jak ja, Jasmin i Chace. Istoty te nazywały się Orwy. Z zamyślenia ponownie wyrwała mnie Jas.
- Nie chodzi o to, że nie będzie spełniać moich zachcianek.- Powiedziała ze łzami w oczach - Chyba zauważyłeś, że rzadko go o coś proszę. Ja nie traktuję Seta- bo tak go nazwała - jak służącego, a raczej jak przyjaciela.
Ostatnie słowo wyszeptała a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
- Hej - powiedziałem łagodnie - nie martw się. On też Cię kocha i wątpię, że ona będzie wiedziała, że może go zabrać. - Powiedziałem pocieszającym tonem przytulając Jas. Znaliśmy się już przed przydziałem i zawsze traktowałem ją jak siostrę. Ash zmienił nasze dwa siedzenia w wygodną sofę.
- Dojechaliśmy - powiedział Chace wychodząc z czarnego hummera. - Ta postać naszego kochanego Shorena lubiłem najbardziej zresztą, nie tylko ja Jasmin była tego samego zdania.

Kiedy wysiadłem ku mojemu zdziwieniu ukazała się czteropiętrowa kamienica. Moja "siostrzyczka" spojrzała na mnie z rozbawieniem.
- Czego się spodziewałeś? Willi z basenem? - spytała uśmiechając się - Wiesz - spoważniała - nie wszystkich na to stać. Jakby nie patrzeć - ciągnęła z zastanowieniem - ona raczej nie wie, że jest Wojowniczką. Nie może mieszkać jak my.
- Hmm.. Bardzo mądre Jasmin. Ale może rzucimy lekki czar? Bo gdybym był człowiekiem, takim zwyczajnym, raczej nie otworzyłbym drzwi trójce nastolatków w strojach bojowych i z bronią.... - stwierdził Chace.
Czym prędzej rzuciliśmy czar aby wyglądać normalnie. Kiedy zapukaliśmy do drzwi otworzyła nam wysoka Brunetka z brązowymi oczami. Kiedy nas ujrzała uśmiechnęła się przyjaźnie i zapytała:
- Witam. Czym mogę służyć?
Wyprzedzając naszego kochanego Cha powiedziałem:
- Dzień dobry pani. Jesteśmy starymi znajomymi pani córki.- skłamałem umiejętnie pokazując na siebie i Jasmin. - A to jest nasz starszy brat Chace. - Uśmiechnąłem się czarująco.
- Miło mi. Ja jestem Jane. Matka Eithlin. - po chwili dodała - Wejdźcie. Pokój córki jest tam- powiedziała jeszcze pokazując na jaskrawo zielone drzwi i szybko udając się do kuchni zawołała jeszcze - Chcecie czegoś do picia?- po chwili dodała - Jest kawa, herbata, woda mineralna i Cola.
- Poprosimy kawę i dwie colę. - powiedział znając nasze upodobania Cha.
- Ja idę do Eithlin. - szepnąłem. - Zaczekajcie tutaj.
Delikatnie zapukałem do drzwi. Lekko się uchyliły i ukazała się piękna blondynka ze zdjęcia. Jej oczy były jeszcze bardziej jaskrawe niż na zdjęciu. Przypominały kolor drzwi od jej pokoju.
- Proszę nie krzycz. Muszę z tobą porozmawiać.- szepnąłem szybko.
- Wchodź! - odszepnęła i dosłownie wciągnęła mnie do swojego kącika, który wcale nie był taki mały.
Zdziwiło mnie, że się nie bała. Jej pokój był nadzwyczajny. Coś czułem, że się zrozumiemy...

Wszędzie były plakaty Nirvany, AC/DC i innych, podobnych zespołów.
- Dlaczego się nie przestraszyłaś?
- A czego niby miałam się bać? - zapytała zdziwiona.
- No nie wiem... Może dlatego, że mnie nie znasz?
- Znam. Ale ty raczej tego nie wiesz. - wyszeptała spuszczając wzrok.
- Dlaczego? - spytałem zaciekawiony jej słowami. Coś czułem, że nie różnie jej tylko kolor włosów i oczu...
- Jak masz na imię?
- Mam na imię Blake. A ty zapewne jesteś  Eithlin? - Spytałem przypominając sobie słowa jej matki.
- Uhh. Moja mama Ci to powiedziała? - spytała wzdychając i zamykając oczy.
- Tak... A o co chodzi?- spytałem i dodałem zdziwiony - Nie tak masz na imię ?
- Nie... To znaczy tak ... Ohh. - Odparła.- Mam tak na imię ale nikt tak na mnie nie mówi poza mamą i babcią... - dodała z niesmakiem -Mów do mnie Eith. - powiedziała uśmiechając się słodko.
Nie mogłem się powstrzymać i też się uśmiechnąłem. Jednak chwilę później spoważniałem.
- Dobrze Eith. Spytam prosto z mostu. Czy wiesz coś o Wojownikach Słońca i Wojownikach Cienia?
Uśmiech zniknął z jej twarzy i patrzyła na mnie z zaciekawieniem.
- Czy to ma coś wspólnego z moim Znakiem? - spytała szeptem bawiąc się pościelą na łóżku.
- Chodzi Ci o ten znak? - spytałem obciągając brzeg koszulki ukazując jeden ze swoich obojczyków.
Dziewczyna zaniemówiła. Po chwili zrobiła to samo co ja ukazując swój Znak.
- Nigdy nie wiedziałam co to... Dopóki kilka tygodni temu nie zaczęłam mieć tych snów...
- Jakich snów? - spytałem zdziwiony.
- Proroczych. Dlatego się nie bałam. Śniłam o tym, że przyjdziecie.
- My? - spytałem przypominając sobie, że nie widziała jeszcze Jas i Chace'a.
- Tak. Ty, dziewczyna w czarnych włosach i chłopak raczej starszy od nas... On chyba też miał czarne włosy... - odparła -  Czemu jesteś tak ubrany?
- Nie rozumiem. Jak? - Spytałem, gdyż czar nadal był aktywny.
- No ten... Taki jakby bojowy... - rzekła przyglądając się mojemu pasowi. Jej źrenice momentalnie się rozszerzyły, a tęczówki zmieniły kolor na żółtozielone.Zobaczyła Viall'a.
- Nie bój się. Nic Ci nie zrobię. - Powiedziałem podnosząc ręce do góry w geście poddania się.
-Żartujesz?! - Wykrzyknęła zachwycona, co mnie zdziwiło. - Jest wspaniały!
Rozbawiło mnie to. Ta dziewczyna jest nieprzewidywalna.
-To jest Viall. - uśmiechnąłem się. - Chcesz potrzymać? - spytałem.
- Jasne! - krzyknęła i wzięła go ode mnie.
Kiedy tylko jej dłoń zacisnęła się na sztylecie przez okno wpadł wielki, granatowy Cień.
Zareagowałem błyskawicznie. Stanąłem przed Eith chwytając Vialla. A raczej próbując...Po chwili przypomniałem sobie, że ma go dziewczyna. Odwróciłem się by go od niej wziąć lecz nie zdążyłem.Monstrum rzuciło się na nas. Jakież było moje zdziwienie gdy padł u moich stóp z  Shjinem wbitym w serce. Powoli odwróciłem się nie słysząc żadnych krzyków ze strony blondynki. I bach. Kolejne zdziwienie dziewczyna siedziała na brzegu łóżka, machała  spokojnie nogą i ...  Uśmiechała się.
- Ty to zrobiłaś? - spytałem tonem pełnym podziwu.
Prychnęła.
- A widzisz tu kogoś innego?
- Jak ty to zrobiłaś?! Nie masz szkolenia!
- Wiem. Ale nie robię tego pierwszy raz. - powiedziała po czym wstała i podeszła do szafy. Kiedy ją otworzyła moim oczom ukazała się imponująca kolekcja broni na wampiry, wilkołaki, zombie, Cienie i inne istoty.
- Skąd ty to masz? - spytałem zapominając o demonie leżącym na dywanie, zielonym jak prawie wszystko w pokoju.
Do pokoju wparowali Jasmin i Chace. Od razu zobaczyli Feria, który nas zaatakował.
- Blake! Dlaczego zabiłeś go bez nas?!
- Po pierwsze: Rzucił się na nas. Po drugie: - powiedziałem przełykając ślinę - to nie ja go zabiłem.
Teraz odezwała się Jas.
- Nie żartuj. Ma Vialla w piersi.
- Tak. Ale nie ja go tam wbiłem.
Spojrzenie pokierowała na Eith, która ciągle się uśmiechała.
- Ja go zabiłam.- powiedziała obojętnym tonem. Po chwili namysłu dodała -  To chyba czwarty atakujący mnie w tym tygodniu. Dwa nie żyją - rzekła i dodała ponurym tonem - Dwa uciekły.
Chace, który do tej pory stał spokojnie, z lekkim zdziwieniem na twarzy zapytał:
- Skąd wiedziałaś jak to zrobić?
Popatrzyła na niego i wyszeptała:
- Nie wiem. Odruch.

_________________________________________________________________________________

Napisałabym wcześniej ale dostałam szlaban ; /
Jeżeli wam się podoba możecie polecić znajomym? Z góry dziękuję ;)
Kolejny będzie niedługo.
Nie będę pisać, że pojawi się kiedy będzie tyle i tyle komentarzy. Ale komenty bardzo mnie motywują :))

2 komentarze:

  1. Ej Aj .. fajny ;D
    Dajesz następny noo ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super:D Jestem ciekawa na podstawie czego to piszesz:P Czekam na kolejne wpisy;)

    OdpowiedzUsuń